Nie liczą się z ich godnością i poczuciem odrębności.'',,Nie mamy do czynienia ze zwierzętami, więc łatwo zapominamy o krzywdzie, którą się im wyrządza'',,Powiedzmy sobie wprost: zwierzęta wykrwawiają się, są obdzierane ze skóry i ćwiartowane żywcem.''
Obrazek Futro kojarzy nam się z czymś przyjemnym. Jest symbolem bogactwa, przepychu i prestiżu. Redaktorka naczelna amerykańskiego Vogue’a - Anna Wintour uważa, że "futro to pozycja numer jeden każdej eleganckiej kobiety, i nic tego nie zmieni". Faktycznie, w dzisiejszych czasach brak futra w szafie to wg niektórych wielkie faux pas. Bo przecież modnie jest być modnym… Stojąc przed wystawą sklepu futrzarskiego, aż oczy nam się świecą do tych cudnych szynszyli, norek, srebrnych lisów i lamparcich cętek. Zanim jednak zdecydujemy się na zakup któregoś z nich, przyjrzyjmy się dokładnie, jak one powstają. Moda na okrucieństwo, czy burza w szklance wody - czyli jak powstaje futro naturalne? Futro z norek Norki to bardzo ruchliwe zwierzęta, potrzebujące do życia dużej przestrzeni. Z natury samotnicy. Żyją nad jeziorami, rzekami i większą część dnia spędzają w wodzie. Tak jest przynajmniej na wolności... Na stronie organizacji Empatia, Twoje Zwierzaki oraz Zielone Brygady można przeczytać o warunkach, w jakich żyją zwierzęta futerkowe na fermach. Norki są ponoć zgromadzone w małych, metalowych klatkach, o wymiarach około 60,96 cm długości i 25,40 cm szerokości. Czasami do jednej poupychanych jest kilka sztuk. Brak miejsca powoduje, że zwierzęta zaczynają przejawiać dziwne zachowania. Przez kilka godzin potrafią potrząsać główkami, lub biegać w kółko. Stres wywołany ciasnotą powoduje, że u niektórych pojawiają się wrzody. U norek bardzo częstą reakcją na cierpienie jest samookaleczenie poprzez odgryzanie własnego ogona. Takie "egzemplarze" są jednak natychmiast zabijane przez hodowców, a ich futro traci na wartości. Po około sześciu miesiącach norki zabija się łamiąc im karki, dusząc gazem (tlenkiem węgla) lub wstrzykujący im zastrzyk. Do wykonania przeciętnych rozmiarów futra zabija się około 55 norek. Rocznie na świecie ginie ich około 26 milionów (w samej Polsce około 600 tys.). - To są jakieś bzdury! Po pierwsze, nie ma nawet takich klatek. Poza tym są normy unijne, których wszyscy musimy przestrzegać. - tłumaczy właściciel Fermy Norek Radachów - W klatce znajdują się przeważnie 3 norki. Jeżeli są to małe samiczki, to jest ich góra 4. Nie sądzę, żeby którykolwiek hodowca pozwolił sobie na to, żeby zwierzęta miały złe warunki lub okaleczały się. Przecież norki hoduje się nie po to, żeby się męczyły, tylko na futerko. Więc w interesie każdego hodowcy jest, aby było ono jak najlepsze. Poza tym co jakiś czas na każdą fermę przyjeżdża lekarz powiatowy weterynarii i robi inspekcję. Gdyby cokolwiek było nie tak, to nie dałby zezwolenia na dalszą hodowlę. Co do zabijania, to pierwsze słyszę o skręcaniu karku. Nie bardzo sobie nawet taką metodę wyobrażam, bo norka jest ruchliwym i silnym zwierzęciem. Zabija się je gazem. Ma on takie stężenie, że zwierze umiera po paru sekundach. - Te oskarżenia to jakieś bzdury - oburza się także Bogdan Broda właściciel fermy zwierząt futerkowych - Jest przecież jeden rodzaj klatek, który sprzedają producenci i muszą one spełniać normy unijne. Pierwsze słyszę też o odgryzaniu ogonka. - Nie jest prawdą, że norki, lisy czy jenoty są przetrzymywane w złych warunkach. - tłumaczy Hubert Kujawski, dyrektor Biura PZHiPZF (Polski Związek Hodowców i Producentów Zwierząt Futerkowych). Wszyscy zrzeszeni w naszym Związku Hodowcy prowadzą legalne hodowle, wymogi dotyczące tego rodzaju działalności rolniczej są uregulowane prawem: każda z ferm posiada swój numer weterynaryjny, praca hodowlana prowadzona jest pod nadzorem i kontrolą powiatowego lekarza weterynarii. Większość ferm norek w Polsce to fermy bardzo nowoczesne, gdzie zwierzęta mają zapewniony należyty dobrostan. Klatki mają wymiary 30,5 cm szerokości, 46 cm wysokości, 91,5 cm głębokości plus specjalny "domek" (wyłożony słomą, gdzie norka chroni się przed wiatrem i chłodem (swego rodzaju imitacja nory) i gdzie spędza noc) o wymiarach 30,5 cm głębokości, 26 cm szerokości oraz 22 cm wysokości (są to gabaryty wystarczające dla norki, proszę pamiętać, że to małe zwierzę). Chciałbym w tym miejscu zaznaczyć, że stosowane przez hodowców klatki są większe aniżeli minimalne wymagania z rozporządzenia Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi z dnia 2 września 2003 r. Każda klatka jest wyposażona w automatyczny system pojenia ze stałym dostępem do wody, a na większości dużych ferm woda jest dodatkowo filtrowana, aby zapewnić zwierzętom jak najwyższą jakość. W takiej klatce przebywa jedna dorosła norka lub 3 młode, małe norki. Klatki są tak skonstruowane, aby zapewnić zwierzętom bardzo dobrą wentylację ( jest to wysokiej jakości siatka, specjalnie produkowana do tego celu). Klatki ustawione są rzędami, są zadaszone (system pawilonowy) aby chronić zwierzęta zarówno przed opadami atmosferycznymi jak i nasłonecznieniem. Zwierzęta są regularnie karmione odpowiednio zbilansowaną karmą w zależności od swoich potrzeb (inaczej zbilansowana karma w okresie okołoporodowym, laktacji czy w trakcie wykotów). Na tak prowadzonych fermach nie zdarzają się przypadki, aby norki odgryzały sobie ogonki czy dochodziłoby do aktów kanibalizmu. Zwierzęta nie są także apatyczne, bowiem zapewniane są dla nich dobre warunki życia. - tłumaczy Hubert Kujawski. Futro z lisa Serwis Twoje Zwierzaki szczegółowo opisuje warunki w jakich żyją lisy. Podaje, że są one zamknięte w zatłoczonych klatkach i podobnie jak norki, przejawiają anormalne zachowania. Często dochodzi do aktów kanibalizmu i zagryzania młodych przez matkę. Inną reakcją na stres i ból jest gryzienie własnego ogona lub apatia i długotrwałe leżenie bez ruchu. W Polsce rocznie zabija się około 250 tys. lisów. Nie można jednak pominąć milczeniem niesamowicie brutalnego sposobu ich uśmiercania. Metalowy uchwyt unieruchamia pyszczek lisa. Następnie trzymając za ogon razi się go prądem wsadzając pręt w jego odbyt. - Incydenty, o których mowa, to przeważnie wyjątkowe sytuacje, które się nagłaśnia. Zresztą bardzo często napędzane są przez producentów sztucznych futer. Klatki na lisy mają ściśle określone wymiary. To jest około 1m na 1m podłogi. Jeżeli w klatce są 2 lisy, to podłoga ma 1m na 2m i 85 cm wysokości. Nas obowiązują procedury i przepisy. Na profesjonalnych fermach musi być wszystko zgodnie z normami. - tłumaczy Wiesław Boguski, właściciel Fermy lisów - Co do apatyczności, to lisy wręcz się tak selekcjonuje, żeby były spokojne i łagodne, bo wtedy łatwiej jest się nimi zajmować. Hodowcy dbają o swoje zwierzęta i o wyniki. Przecież to jest w ich interesie. Jeżeli lis będzie zdrowy, czysty, dobrze odżywiony, to będzie miał piękne futerko. Chcialbym to podkreślić, że na dzisiejszych fermach zwierzęta mają czasem lepiej, niż ich właściciele. Jeżeli chodzi o metody zabijania, to nie wiem czy są w ogóle jakiekolwiek humanitarne sposoby, ale ten, którym uśmierca się lisy, jest na pewno najbardziej skuteczny, bo zwierze ginie w ciągu sekundy. Razi się go sieciowym prądem 220V, a więc zgon jest natychmiastowy. Uśmiercanie gazem byłoby moim zdaniem gorsze. Nie stosuje się zastrzyków usypiających, bo efekt jest taki sam, jak przy zabijaniu prądem, ale sam proces jest długotrwały. Natomiast zwierze zabijane prądem ginie w pierwszej sekundzie. Nie ma mowy o cierpieniu. Jeżeli chodzi o kanibalizm, - tłumaczy dalej Wiesław Boguski - to jedynym przypadkiem są matki zagryzające swoje małe. Ale wcale nie dlatego, że są zestresowane. Po prostu jeżeli matka ma mały miot, a produkuje zbyt dużo pokarmu, dostaje zapalenia gruczołu mlecznego. To jest bardzo bolesne. Wtedy z bólu może zagryźć młode, które chcą dotknąć jej sutków. Matka może zagryźć małe także w momencie, kiedy ma mało pokarmu, a miot jest duży. Wtedy zdarza się, że młode bijąc się o pokarm mogą poranić sutki samicy, na co ta może ostro zareagować. Największym hodowcom lisów są w tej chwili Chiny. Być może tam zdarzą się czasem jakieś nieprawidłowości. Natomiast w Polsce inspekcja weterynaryjna jest wręcz nadmiernie gorliwa. - W Polsce hoduje się ok. 2,5 - 3 mln norek i ok. 250 - 300 tys. lisów. Klatki dla lisów są zadaszone, mają wymiary minimalne wg rozporządzenia wysokość min. 50 cm, powierzchnia podłogi min. 0,6m2 przy czym szerokość min. 0,6 m, a długość min. 0,9 m. - tłumaczy Hubert Kujawski, dyrektor Biura PZHiPZF - Najczęściej jednak hodowcy stosują klatki większe niż minimalnie określone w rozporządzeniu, najczęściej o wymiarach ok. 2m/1m/1m. Jest nieprawdą, że hodowcy pozostawiają zwierzęta bez wody w poidełkach, a karma zamarza w czasie zimy - żadnemu z hodowców nie zależy na tym, aby hodowane przez niego lisy czy norki cierpiały. Twarzowe szynszyle W Polsce rocznie zabija się około 20 tys. szynszyli. Żeby uszyć jedno futro, trzeba uśmiercić około 100 sztuk. Jedną z najczęstszych metod zabijania jest łamanie karku. Drugi sposób polega na rażeniu prądem płynącym przez metalowe klamry przypięte do uszu i genitaliów zwierzęcia. Karakuły Moda na karakuły przyszła do nas ze Środkowej Azji (dzisiejsze terytorium Uzbekistanu, Afganistanu, Kazachstanu i Iranu). Futro pozyskuje się z jagniąt owiec, które zabija się przez poderżnięcie gardła, lub poprzez sztucznie wywołane poronienie - im wcześniejsze, tym loki jagniąt są bardziej skręcone. Maluchy należy zabić najlepiej do 48 godzin po narodzinach. Następnie martwe owieczki obdziera się ze skóry. Pośpiech wynika z faktu, że po upływie kilku dni, włosy rozprostowują się i siwieją. Najcenniejszym futrem jest breitschwanz. Uzyskuje się go w ten sposób, że na ciężarnej owcy dokonuje się aborcji, a następnie z jeszcze nienarodzonego jagnięcia zdziera się skórę. Kłusownictwo Tajemnicą poliszynela jest fakt, że futra pozyskuje się nie tylko z hodowli, ale także z kłusownictwa. W trakcie tych polowań myśliwi rozstawiają potrzaski - czyli metalowe kleszcze, które zaciskają się na ciele ofiary. Co istotne - są one zakazane w ponad 60 krajach, w tym także w Polsce. Zwierzę najczęściej nie umiera od razu. Konając w męczarniach zdycha z upływu krwi lub z rąk swojego oprawcy. Czasami jednak zdarza się, że wystraszone zwierzęta w akcie desperacji wyszarpują lub odgryzają swoje przytrzaśnięte kończyny. Warto także podkreślić, że w potrzaskach giną nie tylko zwierzęta przeznaczone na futra, ale także cały szereg "przypadkowych pechowców" takich jak ptaki, psy itp. Jedną z metod łapania dzikich zwierząt np. rysi, żbików, kojotów i lisów, są nylonowe lub metalowe sieci. Jest to zwyczajna pętla, która zaciska się jeżeli zwierze włoży w nią głowę. Niestety, jeżeli zaciśnie się w innym miejscu niż szyja, ofiara przez długi czas kona w katuszach. W podobny sposób łapie się bobry, wydry, piżmaki i norki, które po tym jak wpadną w potrzask toną przytrzymywane pod wodą. Także krwawe polowania na tygrysy, oceloty, pantery oraz sobole i malutkie foki mimo wielu zakazów są powszechną praktyką. Zapytaliśmy dyrektora PZHiPZF czy prawdą jest, że znaczny procent futer, które kupujemy pochodzi z nielegalnych polowań? - Norki, lisy czy jenoty hodowane na fermach są tak genetycznie zmienione w stosunku do swoich pierwowzorów dziko żyjących, że nie może być mowy o użyciu skór tych zwierząt w przemyśle futrzarskim. Hodowane na fermach w Polsce i innych krajach UE są po pierwsze o wiele większe aniżeli te żyjące dziko - tłumaczy dyrektor PZHiPZF - Po drugie zwierzęta hodowlane mają o wiele więcej odmian barwnych niż dziko żyjące. Po wtóre okrywa włosowa zwierząt dzikożyjących jest w porównaniu ze zwierzętami hodowlanymi słabej jakości nie do zaakceptowania dla Domów Aukcyjnych. Jeśli dodamy do tego fakt, że Domy Aukcyjne wymagają udokumentowania pochodzenia skór jasnym staje się, że ilość skór pochodzących z kłusownictwa jest zerowa. Skóry zwierząt łownych sprzedawane są jedynie na aukcji w Toronto (NAFA) , jednak i tam wymagana jest licencja od tamtejszych traperów-myśliwych. Proszę wierzyć, że nikt nie ryzykowałby sprzedaży skór pochodzących z kłusownictwa. Nie pozwala na to ani prestiż Domu Aukcyjnego, ani tym bardziej fakt, że jest to niezgodne z prawem. Filmy rejestrujące okrucieństwo W Internecie pojawia się coraz więcej filmików ukazujących bestialski metody hodowli i mordowania zwierząt przeznaczonych na futro. Skąd pochodzą i kto jest ich autorem. Dlaczego tak niechętnie się o nich mówi? - Dotykamy tutaj istotnego problemu w naszej branży - tłumaczy Hubert Kujawski - W większości filmy, o których rozmawialiśmy nagrywane są w Chinach - dowodzi temu w większości przypadków ścieżka dźwiękowa - tam o ile się orientujemy nie działa żaden Związek Hodowców, który mógłby mieć wpływ na tamtejszych hodowców. Nie ma także odpowiedniego nadzoru weterynaryjnego ani odpowiedniego prawodawstwa. Takie filmy wykorzystują organizacje ekologiczne przedstawiając je jako przykład praktyk hodowlanych na całym świecie. Jednak z całą stanowczością chciałbym podkreślić, że sposoby hodowli norek czy lisów przedstawione na filmach krążących w Internecie to w większości spreparowane, jednostkowe przypadki, a nie masowo stosowana reguła (można by się pokusić o twierdzenie, że ktoś celowo produkuje tego rodzaju filmiki). Żaden z polskich hodowców z pewnością nie traktuje zwierząt w przedstawiony na tych filmach sposób. Trudno jest mi także odpowiedzieć na pytanie na czyje zlecenie powstają takie filmy i kto tak naprawdę za tym stoi. Hodowcy norek czy lisów to tacy sami ludzie jak hodowcy drobiu, trzody chlewnej czy bydła i doprawdy nie zależy im na złym traktowaniu zwierząt, które sami hodują. Filmy krążące po Internecie to jakiś absurd. Sztuczne futro Wbrew powszechnej opinii sztuczne futro nie jest idealnym substytutem naturalnego. Nawet świetnie wykonana imitacja różni się nieco od naturalnego. Nie można też nazwać go ekologicznym. Głównym produktem używanym do jego produkcji jest ropa naftowa. Jednak zanieczyszczanie środowiska (w tym również wody) nie kończy się na samym wytwórstwie. Jedno futro potrafi rozkładać się w ziemi kilkaset lat, uwalniając przy tym wiele szkodliwych substancji i toksyn. Niektórzy twierdzą, że nie daje ono tyle ciepła, co naturalne. Spytaliśmy o zdanie Piotra Zaborowskiego z firmy Anza zajmującej się dystrybucją i współprodukcją sztucznych futer. - Na pewno jest to sztuczny twór, podobnie jak poliester, ortalion oraz materiały, z których wykonuje się kurtki. Plusem sztucznego futra jest to, że na pewno jest to produkt trwały, choć to jest właśnie powód długiego rozkładu. Ze względów estetycznych i ekologicznych sztuczne futra i w produkcji, i w wytworzeniu są tańsze niż naturalne. Tworzone są obróbki dopasowane do trendów obowiązujących w modzie. Jeżeli chodzi o jakość i ciepło, to są one dokładną imitacją walorów furta naturalnego. Są delikatne i miłe w dotyku. Dzięki nowoczesnej technice włos robi się coraz cieńszy i bardzo mocno naśladuje oryginał. Jeżeli chodzi o ciepło, to nie ma różnicy między sztucznym, a naturalnym, ponieważ i tu i tu między futrem a ciałem jest powietrze, które się ogrzewa - więc efekt jest ten sam. Nie zapominajmy także, że naturalne futro szybciej się niszczy i jest trudniejsze do czyszczenia. Ponadto linieje. Sztuczne o wiele łatwiej jest czyścić, bo ich włókna nie chłoną tak zanieczyszczeń. Zupełnie innego zdania jest Hubert Kujawski, dyrektor Biura PZHiPZF. - Futro z norek czy lisów jest produktem naturalnym, które nie wywołuje alergii, jest bardzo ciepłe i skutecznie chroni przed chłodem, natomiast do produkcji sztucznego futra używa się tworzyw sztucznych w prostej linii pochodzących od ropy naftowej. Oczywiście sztuczne futro jest trwalsze od naturalnego (chociaż okrycie wyprodukowane ze skór norek wytrzyma nawet kilkadziesiąt lat), jednak biorąc pod uwagę aspekt ochrony środowiska to przeciwnikom naturalnych skór warto wskazać na fakt, że sztuczne futro zakopane w ziemi rozłoży się po kilkuset latach, natomiast naturalna skóra ulegnie biodegradacji maksymalnie w ciągu dwóch - trzech lat nie powodując zatruwania środowiska. Z informacji jakie posiadamy, wynika, że do tej pory nie udało się wyprodukować sztucznego futra które pod względem ciepłochłonności i zdrowotności (np. futra naturalne mają przewagę jonów ujemnych pozytywnie oddziaływujących na zdrowie człowieka, a futra sztucznie odwrotnie - dodatnich) mogłoby dorównać skórze naturalnej - w tym przypadku natura jest cały czas niedościgniona. Ani sztuczne, ani naturalne. - My nie proponujemy futer sztucznych w zamian za naturalne. To nie jest alternatywa. - tłumaczy prezeska stowarzyszenia Empatia, Katarzyna Biernacka - A to, że zabijamy zwierzęta dla mięsa lub skóry? Nie możemy usprawiedliwiać jednego zachowania innym. To nie jest kwestia przeżycia, jedzenia, diety. Te zwierzęta hoduje się tylko i wyłącznie po to, żeby je zabić dla futer. Jeżeli argumentem ma być ciepło, to nie żyjemy w takich warunkach, w których nie mamy co na siebie włożyć. Jest mnóstwo innych ubrań i materiałów, które oferuje nam przemysł włókienniczy. Czy alpiniści chodzą w futrach? A dlaczego nie reagujemy na okrucieństwo związane z hodowlą i uśmiercaniem zwierząt? Bo o tym się nie mówi. To jest kwestia pewnej filozofii. Coś co jest dla nas nieprzyjemne odsuwamy od siebie. Część osób odsuwa, część unika, a część po prostu nie wie. Robimy to z czystej wygody. Przecież obecnie stosowanych jest tysiące innych okrutnych praktyk i pomimo, że o nich wiemy one nadal trwają. Zobacz galerię "Moda na sztuczne futra?"
Ciągła obserwacja kociej skóry jest kluczem do jej wczesnego wykrycia i leczenia. Istnienie guza skóry nie oznacza, że kot umrze, ponieważ postęp w weterynarii gwarantuje godne samopoczucie. Ostatnia aktualizacja: 18 grudnia 2020 r. Czerniak jest najbardziej znanym i najbardziej niepokojącym rodzajem raka skóry w kontekście medycyny weterynaryjnej. Istnieje kilka rodzajów guzów
Norki, lisy i inne mięsożerne zwierzęta futerkowe na wielu polskich fermach przez całe swoje życie cierpią. Jedynie po to, by zaspokoić zachciankę posiadania futra, które w dzisiejszych czasach jest nam zwyczajnie zbędne. Trwają prace nad przepisami zakazującymi takiej hodowli. Jesteśmy stanowczo za takim zakazem. Dlaczego? W dzisiejszych czasach futro jest jedynie fanaberią. Nie jest najlepszą ochroną od mrozu – gdyby tak było, alpiniści zdobywaliby ośnieżone szczyty odziani w futra. Zwierzaki za życia głównie cierpią. Po śmierci – obdarte z futra – czasem są przerabiane na karmę dla zwierząt, czasem gniją rzucone na kupę na terenie fermy, czasem są mielone i rozrzucane po okolicznych polach (co działacze na rzecz zwierząt próbowali pokazać w programie „Warto rozmawiać”). Cierpią też ludzie mieszkający w pobliżu farm. Żyją w smrodzie, cieki wodne są często zakażone. Argumentem podnoszonym przez hodowców jest to, że pracę straci ok. 13 tys. ludzi pracujących wprost na fermach, a łącznie z ludźmi pracującymi pośrednio na rzecz ferm (np. producenci klatek czy karmy) ok. 50 tys. ludzi. Projekt zakłada kilkuletni okres wygaszania farm, żeby hodowcy mieli czas na spłatę ewentualnych kredytów, a ludzie na znalezienie pracy. Chciałam (Ruda) w tym miejscu przypomnieć, że mieliśmy kiedyś w Polsce przemysł stoczniowy. W gdyńskiej stoczni, w czasach jej świetności, pracowało ok. 12 tys. ludzi, w gdańskiej – ok. 18 tys., w szczecińskiej – 6 tys. Dołóżmy do tego Zakłady Hipolita Cegielskiego w Poznaniu, które produkowały silniki okrętowe i mnóstwo innych firm z całego kraju pracujących na rzecz stoczni. Szacuje się, że w tych kooperujących ze stoczniami firmach i firemkach pracowało ok. 100 tys. ludzi (plus ok. 36 tys. pracowników tylko trzech największych stoczni). Nikt nawet nie mrugnął okiem – mimo licznych protestów przemysł stoczniowy został zlikwidowany. Kolejnym argumentem jest fakt, że Polska jest drugim – po Danii – producentem futer w Europie i że rocznie, dzięki eksportowi skór zwierząt futerkowych ich producenci zarabiają blisko 400 mln euro. Produkcja statków przynosiła dużo większe zyski, za to nie powodowała niczyjego cierpienia. Ponadto była przemysłem wysokich technologii, sprzyjającym unowocześnianiu generalnie polskiego przemysłu. „DOBRE” ŻYCIE ZWIERZĄT W KLATKACH „Lisy na farmach futerkowych zabija się porażeniem prądem. Jedną elektrodę wkłada się do odbytu lisa, a drugą do pyska. Dochodzi jednak do sytuacji, gdy nieskutecznie porażone prądem zwierzę budzi się dopiero, gdy jest obdzierane żywcem ze skóry. Natomiast norki są zagazowywane. Wcześniej jednak przechodzą zabieg obcinania kłów, by się nie okaleczały. W jaki sposób? Unerwione zęby obcina się kombinerkami. Hodowcy twierdzą, że to wszystko dla dobra zwierząt…” – mówi portalowi Interia Cezary Wyszyński z Fundacji Viva. Ciała oskórowanych norek porzucone w okolicy fermy w Wałbrzychu, zdjęcie pochodzi z raportu Stowarzyszenia Otwarte Klatki Lisy na wolności kopią nory o kilku korytarzach i jednej komorze gniazdowej, która może leżeć na głębokości do 3 m. Wielkość łowisk wynosi od 57 do 160 ha. W ogrodzie zoologicznym, zgodnie z rozporządzeniem ministra rolnictwa z 2004 r., lis musiałby mieć zapewnioną powierzchnię 20 mkw. Na fermie – zgodnie z rozporządzeniem ministra rolnictwa i rozwoju wsi z 2010 r. – ma mu wystarczyć klatka o powierzchni 0,54 mkw (0,6 m x 0,9 m) i wysokości 0,5 m. Norka amerykańska poza okresem godowym jest samotnikiem i agresywnie reaguje na innych przedstawicieli własnego gatunku. Samice mają rewiry wielkości 8 – 20 ha, obszar samca dochodzi niekiedy do 440 ha. Potrzebuje też kontaktu z wodą. Na farmie żyją po kilka w jednej klatce o wymiarach 0,3 m x 0,6 m x 0,35 m. Bywa, że klatki są ustawiane jedne na drugich. Odchody zwierzaków spadają przez drucianą siatkę na te w niższych klatkach, by w końcu spaść pod klatki. Tam z kolei roi się od robactwa żerującego na odchodach. Tak stłoczone i „hodowane” zwierzaki gryzą się nawzajem, rany zadają też same sobie. Wpadają też w choroby psychiczne, które objawiają się jednostajnymi, powtarzanymi w kółko ruchami. Hodowcy twierdzą, że nie jest to prawdą. Jeden z nich na tłumaczy to tak: „Nie sądzę, żeby którykolwiek hodowca pozwolił sobie na to, żeby zwierzęta miały złe warunki lub okaleczały się. Przecież norki hoduje się nie po to, żeby się męczyły, tylko na futerko. Więc w interesie każdego hodowcy jest, aby było ono jak najlepsze. Poza tym co jakiś czas na każdą fermę przyjeżdża lekarz powiatowy weterynarii i robi inspekcję. Gdyby cokolwiek było nie tak, to nie dałby zezwolenia na dalszą hodowlę.” Co do wymiarów klatek np. dla norek, hodowcy uważają, że ich wymiary są wystarczające, bo norka to małe zwierzątko. W wypowiedziach dla mediów często twierdzą, że w polskich hodowlach wszystko jest w porządku, a zdjęcia i filmiki pokazujące okrutne traktowanie zwierzaków pochodzą np. z ferm chińskich. Tymczasem śledztwo w polskich fermach futrzarskich przeprowadziła w 2012 Basta Szczecin (Basta! – to inicjatywa na rzecz zwierząt). Materiały z filmu zostały nagrane na fermach zwierząt hodowanych na futra na terenie województwa zachodniopomorskiego. Materiały przedstawiają warunki życia zwierząt oraz liczne problemy zdrowotne, które u nich występują. Zachowania stereotypowe, rany, chore oczy, odgryzione uszy i ogony. Polecam film – szczególnie od trzeciej minuty. Raport z ferm „CENA FUTRA. Rzeczywistość polskich ferm futrzarskich” przygotowało z kolei Stowarzyszenie Otwarte Klatki. CIERPIĄ TEŻ LUDZIE W Radachowie 240 tys. norek żyje na 3 ha i każdego dnia produkuje ok. 1 tony odpadów. Co się dzieje z odpadami? Ta kupa – mówiąc wprost – gówna zalega na terenie fermy lub jest rozprowadzana na dziko po okolicy, przenika do gleby i zatruwa wodę. „Ekspres reporterów” w TVP2 w materiale z 2014 r. przedstawił wyniki badania wody z rowu melioracyjnego, do którego odprowadzane były ścieki z fermy. Ta woda była maksymalne skażona – bakterie z grupy coli i bakterie kałowe przekraczały wszelkie normy. Inny przykład – wieś Baranowo, w której jest ferma norek: „Odór jest tak silny, że jak się otworzy okno, zwłaszcza wieczorem, to po 30 minutach człowiekowi robi się niedobrze. Sytuacja jest już tak zła, że dochodzi do omdleń dzieci. Ponadto warunki, jakie panują na fermie, są skandaliczne. Dla każdego, kto ma chociaż trochę empatii, jest to przerażające” – relacjonował w 2016 r. Onetowi pan Michał. Fermy nazywane są bombami ekologicznymi. Mieszkanie w ich sąsiedztwie oznacza także życie w towarzystwie rojów much. Polski Związek Hodowców i Producentów Zwierząt Futerkowych podaje, że w Polsce funkcjonuje ponad 750 ferm zwierząt futerkowych. Rocznie produkują 10 mln skór norek, 250 tys. skór lisów i 50 tys. skór jenotów, czyli zabijają w ciągu każdego roku dziesięć milionów trzysta tysięcy zwierząt. Tylko dla zaspokojenia nowobogackich gustów, nie dla mleka czy mięsa, które dla dorastających ludzi w naszym klimacie są potrzebne do zdrowego rozwoju. W kilku europejskich krajach zakazano już tego piekła dla zwierząt i ludzi. W Niemczech tak zaostrzono przepisy, że fermy stały się niezbyt opłacalne. Czy uda się w Polsce? ZDJĘCIE TYTUŁOWE: Chów pawilonowy na fermie norek w Głozynie, zdjęcie pochodzi z raportu Stowarzyszenia Otwarte Klatki Jeśli masz ochotę – zapisz się na ukazujący się raz w tygodniu newsletter informujący o nowych wpisach na naszym blogu. Wystarczy przysłać e-mail z hasłem NEWSLETTER w tytule na adres: @
Obdarty ze skóry, żywy, świadomy… wg raportu PETA serce niektórych zwierząt obdartych ze skóry bije jeszcze do 10 minut po oskalpowaniu. W Chinach istnieje wielkoprzemysłowa hodowla zwierząt na futra. Zwierzęta hodowane są na wielotysięcznych fermach, a następnie transportowane w ciasnych klatkach na targ.
- PiS chce zrobić recydywę, czyli zabić branżę futerkową na podstawie lewicowych potrzeb i regularnych kłamstw lewicy - tak do projektu PiS dotyczącego ochrony zwierząt odniósł się w środę lider Konfederacji Krzysztof Bosak. Podkreślił przy tym, że popiera kontrole w hodowlach zwierząt. Przedstawiony we wtorek projekt posłów PiS zakazuje hodowli zwierząt futerkowych w celu pozyskania z nich futer (z wyjątkiem królika) oraz wykorzystywania zwierząt w celach rozrywkowych. Bosak powiedział w środę w Polskim Radiu24, że "dzisiaj jest grupa posłów lewicowych z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim na czele, która uważa podobnie jak skrajna lewica antyhodowlana, że hodowanie zwierząt jest to coś złego, moralnie odpychającego i najlepiej tego w ogóle nie robić". - Pierwszym celem takiej lewicy jest hodowla zwierząt futerkowych, ponieważ większość ludzi nie nosi futer, więc to branża dobrze rozwinięta, która wysyła produkt na eksport. Z gospodarczego punktu widzenia jest to maksymalnie korzystne, że mamy branżę eksportową, więc można to społeczeństwu przedstawiać, że jest to coś moralnie niedopuszczalnego i niepotrzebnego - powiedział Bosak. - Natomiast PiS chce zrobić po raz kolejny recydywę, czyli zabić branżę na podstawie lewicowych potrzeb, i regularnych kłamstw, bo przecież lewica posługuje się propagandą np. w internecie upowszechnia mity, że zwierzęta na futra są żywcem obdzierane ze skóry, przecież to absurd i nieprawda - mówił Bosak. Lider Konfederacji podkreślił, że "jest za tym, żeby w hodowlach były kontrole, żeby sprawdzać, czy zwierzęta są dobrze traktowane, i surowo karać tych, którzy nie pilnują standardów dobrego traktowania zwierząt, i włączyć do tej dyskusji nie polityków PiS i lewicowych aktywistów, ale profesorów od hodowli z SGGW, weterynarzy, hodowców innych branż, niech się wypowiadają". We wtorek prezes PiS Jarosław Kaczyński oświadczył, że w Polsce trzeba wprowadzić nowy porządek prawny dotyczący ochrony zwierząt i poinformował, że gotowy jest odpowiedni projekt ustawy. Liczymy na ponadpartyjne poparcie w tej sprawie - zaznaczył. Projekt zakłada zakaz hodowli zwierząt futerkowych, zakaz wykorzystywania zwierząt w celach rozrywkowych i widowiskowych, ubój rytualny tylko na potrzeby krajowych związków wyznaniowych, kontrolę społeczną ochrony zwierząt, bezpieczne schroniska oraz utworzenie rady ds. zwierząt przy ministerstwie rolnictwa. Projekt ma trafić do Sejmu jeszcze w tym tygodniu.
Tłumaczenia w kontekście hasła "obdziera cię ze skóry" z polskiego na angielski od Reverso Context: Mroczny Stanley obdziera cię ze skóry i przerabia ją na piżamę.
Zwierzęta są przejeżdżane samochodami, wbijane na haki, obdzierane żywcem ze skóry “To największa współcześnie masakra zwierząt. Od czasów kiedy w Ameryce wybijano bizony, świat nie widział czegoś podobnego. Każdej nocy, kiedy śpisz, oni mordują 20 tys. kangurów”, ostrzegają ekolodzy. “Oni” to myśliwi, którzy legalnie polują na te skaczące torbacze, oraz nietroszczący się o zezwolenie farmerzy, którzy uśmiercają masowo kangury. Zwierzęta te konkurują przecież z owcami o paszę, a zwłaszcza o wodę, której w nawiedzanej przez niszczycielskie susze Australii jest coraz mniej. Dlatego farmerzy uważają kangury za “szkodniki gorsze od zarazy”, zastawiają na nie pułapki i zatruwają wodopoje lub wyruszają nocą na łowy uzbrojeni we wszelkiego rodzaju dubeltówki i sztucery. Rząd Australii wydaje zresztą zezwolenia na “żniwa” (czytaj: odstrzał) kangurów, a nawet wallaby, jak Australijczycy nazywają mniejsze gatunki kangurowatych. Niemal co roku zwiększa się liczba zwierząt skazywanych na śmierć. W 1975 r. kwotę odstrzału ustalono na 850 tys., w 2002 r. – już na 6,9 mln. Do tego dochodzą torbacze zgładzone przez kłusowników. Zdaniem obrońców środowiska, w Australii co roku zabijanych jest 10 milionów kangurów. Władze zapewniają, że kangurowate nie są zagrożone wyginięciem. Według oficjalnych danych, w australijskim buszu żyje ich nawet 57 mln (podczas gdy na rozległym kontynencie mieszka tylko 19 mln ludzi). Jednak tak naprawdę nikt nie wie, ile tych zwierząt – umieszczonych przecież w państwowym herbie Australii – pozostało. Według poufnych ocen Federalnego Departamentu Ochrony Środowiska, może jedynie 19 mln. Oznaczałoby to, że bezlitosne polowania mogą unicestwić przynajmniej niektóre gatunki. Do tej pory wymarło sześć gatunków kangurów, zaś spośród tych, które przetrwały, niewiele dożywa podeszłego wieku – myśliwi likwidują najbardziej dorodne osobniki, co przyczynia się do osłabienia zasobu genetycznego tępionych bezlitośnie zwierząt. Masakra kangurów przynosi Australii 100 mln euro rocznie. Sami Australijczycy właściwie nie spożywają kangurzego mięsa. Jest ono składnikiem pokarmu dla psów i kotów, eksportuje się je także do Japonii, Francji, Belgii i innych krajów, gdzie smakosze cenią jego niską zawartość cholesterolu i smak nieco przypominający mięso sarny. Protesty ekologów sprawiły, że 1,5 tys. brytyjskich supermarketów wycofało ze swej oferty mrożone steki z kangura, nie zmniejszyło to jednak zapału myśliwych. “Kangury może są miłe, ale każdy z nich to kilogramy mięsa. Osobiście ustrzeliłem ponad 250 tys. tych stworzeń”, chełpi się zawodowy łowca, Peter Absalom. Z kangurzych łap wyrabia się otwieracze do butelek, torby sportowe i inne przedmioty. Włoski przemysł skórzany tylko w ciągu 12 miesięcy sprowadził z Australii 450 tys. kangurzych skór. Firma Adidas wyrabia z nich buty piłkarskie Predator, które nosił podczas ostatnich mistrzostw świata słynny futbolista David Beckham – co wzbudziło gorące protesty ekologów. Bestialstwo myśliwych Obrońcy zwierząt daremnie wskazują na bezlitosne metody “morderców kangurów”. Władze zalecają, aby zabijać zwierzęta szybko i bezboleśnie strzałem w głowę. Jak wiadomo, głowa tych torbaczy jest niewielka i znacznie łatwiej trafić w potężną tylną część kangura. Myśliwi zazwyczaj gnają nocą po buszu samochodami terenowymi, oślepiają reflektorami nieszczęsne stworzenia i strzelają do nich jak do kaczek. Często zdarza się, że postrzelone, lecz jeszcze żywe kangury, wbijają na haki i wloką do rzeźni. Niektórzy sadystyczni farmerzy przejeżdżają uciekające torbacze samochodami. Ekolodzy mają zdjęcia kangurów, które zostały dosłownie ukrzyżowane lub żywcem obdarte ze skóry. Osobny problem stanowią małe kangurki, zwane przez Australijczyków Joeys. Często samica ma dwoje młodych, jedno w torbie, a drugie “przy nodze”. Ale nawet starszy kangurek nie przeżyje w buszu sam, po śmierci matki wkrótce zginie z głodu i zimna lub pożarty przez lisy. Dlatego myśliwi, którzy zabiją matkę, mają obowiązek uśmiercić także Joeys. Niekiedy odbywa się to w wyjątkowo okrutny sposób: łowcy kopią małe kangurki, jakby grali nimi w piłkę, skaczą im po głowach, masakrują ciosami kolb lub stalowych pałek. Na ten temat nakręcono wstrząsające filmy “Kangaroos Under Fire” (Kangury pod obstrzałem) i “Goodbye Joey”. Władze nie są w stanie ukrócić tych praktyk. W rozległym stanie Nowa Południowa Walia, ponaddwukrotnie większym od Polski, poczynania łowców kangurów kontroluje zaledwie sześciu strażników. Rząd Australii twierdzi, że coroczne “żniwa” kangurowatych konieczne są z przyczyn gospodarczych – dzięki nim stworzono 4 tys. miejsc pracy. Obrońcy środowiska odpowiadają, że korzyści są iluzoryczne. Ostatecznie przemysł przetwórczy kangurzego mięsa i tak jest dotowany z pieniędzy podatników. Populacja kangurów topnieje, zwierzęta są coraz mniejsze i bardziej chorowite. Kiedy władze zmniejszą wreszcie kwotę odstrzału, być może dla niektórych gatunków będzie już za późno. Juliet Gellatley z brytyjskiego oddziału organizacji ekologicznej Viva apeluje: “Wylewamy krokodyle łzy nad tygrysami i nosorożcami, które właściwie zostały wytępione. Ale kangury możemy jeszcze ocalić – tylko musimy działać teraz!”. Podobne wpisy
- Lisy na farmach futerkowych zabija się porażeniem prądem. Jedną elektrodę wkłada się do odbytu lisa, a drugą do pyska. Dochodzi jednak do sytuacji, gdy nieskutecznie porażone prądem zwierzę budzi się dopiero, gdy jest obdzierane żywcem ze skóry. Natomiast norki są zagazowywane.
Utworzono: czwartek, 21, czerwiec 2018 09:26 Holenderska minister rolnictwa Carola Schouten zapowiedziała zwiększenie kar za znęcanie się nad zwierzętami po tym, jak ujawniono warunki panujące w holenderskich rzeźniach. W tym tygodniu poinformowano o wlepieniu na przestrzeni ostatnich dwóch lat czterdziestu ośmiu kar dziewiętnastu ubojniom, w których zabijane są krowy, owce i świnie. Rządowi inspektorzy odkryli, że w niektórych przypadkach świnie zanurzano żywcem w kadziach z gorącą wodą i czekano aż się utopią. Innym razem odnotowano przypadek odzierania cielęcia żywcem ze skóry. Poinformowano też o szesnastu przypadkach rozczłonkowywania ciągle żywych zwierząt. Co roku w 180 rzeźniach w Holandii zabija się mniej więcej 15 milionów świń, 2 miliony krów i pół miliona owiec. Kary za nieprzestrzeganie przepisów o dobrobycie zwierząt wahają się od 500 do 10 tys. euro. - To absolutny koszmar dla zwierząt. Mamy wierzyć, że u nas w Holandii wszystko jest tak dobrze zaaranżowane? Rzeźnie, w których zwierzęta żywcem odziera się ze skóry, topi we wrzącej wodzie albo wrzuca do pojemników na odpady, powinny zostać zamknięte - mówi Esther Ouwehand z Partii na rzecz Zwierząt (PvdD). (łd)
Chińskie zwierzęta na celowniku. Każdego roku w Azji morduje się w barbarzyński sposób lub obdziera żywcem ze skóry około dwa miliony psów i kotów w celu pozyskania ich futra. Później futro jest farbowane i po cichu transportowane do Europy.
Najlepsza odpowiedź Nathira odpowiedział(a) o 21:39: Masz rację, to jest straszne... tych ludzi, którzy to robią... po prostu zabiła bym bez wyrzutów sumienia... Odpowiedzi blocked odpowiedział(a) o 21:44 Niestety nie moge tego obejrzec gdyz jest to spam ...Ale wierze ci!Ja sama ogladam duzo takich filmików ale staram sie to ograniczac bo nie uhmiem na to patrzec ...Wedló mnie wszyscy ludzie powini costac laktoowowegetarjaninami-nie powinni jesc miesa ani ryb !One tez maja uczucia ! Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub
By ania Więcko on 15/03/2020 Spersonalizowane pies ID kołnierz prawdziwej skóry małych średnich psów obroża dla kota niestandardowe zwierzęta domowe są imię 1 PRODUKTY, KTÓRE MOGĄ CIEBIE RÓWNIEŻ ZAINTERESOWAĆ
@Ziemcz: Niewolnictwo też by dawało niezłe zyski. Ale z pobudek humanitarnych wypada żeby było zakazane. Dlatego pieniądze są kwestią drugorzędną. A to, że w innych krajach istnieje niewolnictwo, oficjalnie czy nie, nie jest usprawiedliwieniem żeby je u nas wprowadzić. Wiem, są i u nas ludzie, którzy by chętnie wprowadzili niewolnictwo, gdyby mogli na tym zarobić, bo kasa ważniejsza jest dla nich niż współczucie. Ale na szczęście, są też ludzie bardziej ucywilizowani, którzy mają odpowiednią hierarchię wartości. Gdyby u nas jeszcze teraz istniało niewolnictwo, to byś powiedział "20 milionów rocznie z dobrego produktu na eksport", a jak zakażemy, to i tak w Rosji czy w Afryce będą niehumanitarnie traktować niewolników. Teraz rozumiesz?
Obdzieraja żywcem szczeniaczki ze skóry , bo im mięso lepiej smakuje!! azja - niestety w tej czesci swiata okrocienstwo wobec zwierzat nie zna granic
UWAGA – Poniższy wpis zawiera drastyczne opisy oraz fragmenty filmowe! Każdego dnia w Chinach, Korei i na Filipinach zabija się tysiące psów i kotów. Zwierzęta te zabija się dla mięsa oraz dla ich skóry (w przypadku psów). Czy jest to okropne? Z pewnością dla nas jest to niewyobrażalne i obrzydliwe. Jednak patrząc obiektywnie na kwestię jedzenia psiego czy kociego mięsa krytykując jedzenie właśnie tych zwierząt nie jesteśmy do końca obiektywny – jada się krowy, świnie, króliki, świnki morskie. W Indiach np. krowa jest święta i jedzenie jej to istne barbarzyństwo – dla nas to norma. O co więc się rozchodzi i czego ma dotyczyć ten wpis? Nie oburzam się o sam fakt jedzenia psów czy kotów, co wcale nie znaczy, że jest to dla mnie w pełni normalne czy też nie wywołuje we mnie obrzydzenia. Jest to straszna „tradycja” jednak byliśmy hipokrytami mówiąc, że jedzenie innych zwierząt jest ok, a tylko jedzenie psów i kotów jest pe i oburzali się tylko i wyłącznie o ten fakt. Można jedynie żywić nadzieję, że narody te wyjdą ze swojego zacofania i te domowe zwierzęta staną się ich przyjaciółmi a nie pokarmem. Czego więc nie rozumiem? Nie rozumiem potrzeby gotowania psów i kotów żywcem, zdzierania skóry z całego ciała psa, gdy ten żyje ani też nie rozumiem skrupulatnego pałowania drewnianym palem psa przed przystąpieniem do gotowania lub obdzierania go ze skóry. Niewyobrażalna ilość cierpienia, jaka zadawana jest tym zwierzętom jest nie do pojęcia! Jak to wygląda dokładniej? Możecie to zobaczyć na filmie lub przeczytać opis pod nim. [jwplayer config="custom player" file=" Zwierzęta pakowane są do małych klatek po 8-10 psów w jednej płaskiej klatce, są one w niewyobrażalnym ścisku, pręty kraty wbijają się im w skórę. W takich klatkach są transportowane na „rynek”. Zrzuca się je w tych klatkach z ciężarówki podkopując, pewnie dla lepszego efektu. Wyciągane z klatek są metalowymi szczypcami lub chwytem za tylną nogę. I tak oto zaczyna się męka – w zależności od zapotrzebowania na skórę psy i koty są albo żywcem wrzucane do gotowania albo też przystępuje się do ściągania z nich skóry żywcem. Psy są pałowane, bo w wyobrażeniu Chińczyków dzięki temu mięso będzie bardziej kruche, skóra z nich ściągana jest podczas gdy one ciągle żyją nie tylko dlatego, że podobno wtedy „lepiej” schodzi”. Chińczycy „wierzą” bowiem, że cierpienie wydobywa smak psiego mięsa. Pokazuje to tylko ich zwyrodnialstwo i okrucieństwo – doskonale zdają sobie sprawę z bólu zadawanego tych zwierzętom. Pałowanie, skalowanie, rzucanie głową o ziemię, kopanie, przyduszanie odbywa się na oczach tłumów, są wśród tego tłumu dzieci, kobiety – nie widać w nich zbytniego przerażenia czy też oburzenia. Czasem psy są wieszane na metalowych hakach poprzez wbicie haka w szczękę (cały czas wtedy żyją). Ludzie dopingują oprawcę/oprawców w jego działaniach, każda wymyślniejsza tortura wzbudza coraz większy entuzjazm tłumu. Czy jest w stanie ktokolwiek zrozumieć dlaczego oni nie mogą po prostu zabić tych zwierząt i ich ugotować gdy już nie żyją, ściągnąć skóry gdy już nie żyją i obciąć łapy, gdy już nie żyją? Po co komukolwiek jest potrzebne takie okrucieństwo? Jak chore muszą być umysły ludzi, którzy się temu przypatrują, przyklaskują i który to robią?! Przez ostatnie kilka dni obejrzałam filmy z różnych źródeł, na jednym z nich pokazany był pies rasy spaniel. Był to spaniel złoty – bardzo podobny do tego, którego mam obecnie. Jego los nie był jednak taki, jak mojego kanapowca. Na jego złotowłosej szyji pojawił się metalowy pręt do podwieszenia na haku, a jego oczy do końca agonii nie przestały mieć w sobie tego, znanego spanielom, spojrzenia pełnego zaufania i wiary, że zaraz wszystko będzie dobrze. Nie było dobrze. W ogromnej, tym razem, klatce czekała jeszcze jakaś 20-stka jego rodzeństwa. „Każdego roku w Chinach dziesiątki milionów zwierząt zostają zarżnięte i zaszlachtowane. Zapotrzebowanie na futro jest wysokie, a Chińczycy je dostarczają. To czego nie uda im się wyeksportować poza Chiny zwykle kończy na talerzu. Zasmuca fakt, że zwierzęta cierpią horrendalne tortury. Są łapane na ulicy i tuzinami upychane w małych klatkach, bez możliwości ruchu. Następnie rzuca się nimi jak martwymi przedmiotami z ciężarówek na ziemię, uderzają o siebie na wzajem i obijają o stalowe klatki. Później klatki te są układane w sterty i wtedy zaczyna się prawdziwy koszmar. Zwierzę zostaje brutalnie wyciągnięte z klatki i związane, by uniknąć oporu. Jest lekko oszołomione uderzeniem w głowę, ale wciąż żywe. Jeżeli zwierzę nie jest ciężkie, pracownik trzyma je za tylnie łapy po czym bierze zamach i uderza jego głową o ziemie. Gdy zwierzę jest ogłuszone, zaczyna się nowy i niepojęty etap w tym trwającym koszmarze. Pracownik wykonuje małe nacięcie na plecach zwierzęcia, a następnie metodycznie ściąga z niego skórę. Proces skórowania trwa około minuty i podczas jego trwania pracownik aktywnie utrzymuje zwierzę przy życiu, ponieważ, jak się uważa, łatwiej jest oskórować zwierzę, gdy jest wciąż ciepłe i krew krąży w jego żyłach. Lecz tu koszmar się nie kończy. Ostatni etap tego niewyobrażalnego horroru polega na rzuceniu zwierzęcia na bok, na wierzch stosu powstałego z jego zdychających przyjaciół, gdzie umiera nie mogąc wytrzymać bólu. W innych przypadkach, gdy futro zwierzęcia nie jest potrzebne (głównie kocie), zostają one wrzucone do worka, a następnie ugotowane żywcem w beczce wrzącej wody. Naszym obowiązkiem jest sprowadzić oświecenie. Jest to nasz moralny obowiązek wobec tych zwierząt. Zamykanie oczu nie sprawi, że to się skończy!” Pod tym adresem możecie znaleźć petycję przygotowaną przez organizację Preserving The Rights Of Animals Czy podpisanie petycji możesz coś zmienić? Nie wiem. Może tak, może nie. Może to nic nie da, możemy zamknąć tą stronę i i iść plewić nasze wirtualne grządki albo włączyć telewizor. Jedno jednak jest pewne – zamykanie oczu na ten problem nie sprawi, że on zniknie! To, że zapomnicie o tym opisie, o filmach jakie zobaczyliście nie sprawi, że te zwierzęta przestaną cierpieć – to z pewnością nie zmieni nic. Podpisanie tej petycji, przesłanie jej do znajomych, zrobienie wokół niej szumu daje jakąkolwiek szansę na zmianę, a z pewnością nie pozostawia nas bezczynnymi. Zróbmy chociaż to, co możemy zrobić, bo każde działanie, nawet jeśli wydawałoby się nie mieć znaczenia jest lepsze niż głucha obojętność! „Człowieczeństwo nie jest stanem, w którym przychodzimy na świat. To godność, którą trzeba zdobyć” – Jean Bruller
grzybicę, zaburzenia hormonalne, schorzenia wewnętrzne, niedobory żywieniowe, utratę wody w organizmie, zaburzenia behawioralne. Choroby skóry mogą powstać również w wyniku niewłaściwej pielęgnacji lub zaniedbań ze strony właściciela. O higienę pupila należy dbać regularnie, włączając w to czesanie i kąpanie.
PiS chce zrobić recydywę, czyli zabić branżę futerkową na podstawie lewicowych potrzeb i regularnych kłamstw lewicy – tak do projektu PiS,w myśl którego hodowla zwierząt futerkowych ma zostać zlikwidowana, odniósł się w środę lider Konfederacji Krzysztof Bosak. Podkreślił przy tym, że popiera kontrole w hodowlach zwierząt. Hodowla zwierząt futerkowych to cel ataków lewicy Przedstawiony we wtorek projekt posłów PiS zakazuje hodowli zwierząt futerkowych w celu pozyskania z nich futer (z wyjątkiem królika) oraz wykorzystywania zwierząt w celach rozrywkowych. Bosak powiedział w środę w Polskim Radiu24, że "dzisiaj jest grupa posłów lewicowych z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim na czele, która uważa podobnie jak skrajna lewica antyhodowlana, że hodowanie zwierząt jest to coś złego, moralnie odpychającego i najlepiej tego w ogóle nie robić". "Pierwszym celem takiej lewicy jest hodowla zwierząt futerkowych, ponieważ większość ludzi nie nosi futer, więc to branża dobrze rozwinięta, która wysyła produkt na eksport. Z gospodarczego punktu widzenia jest to maksymalnie korzystne, że mamy branżę eksportową, więc można to społeczeństwu przedstawiać, że jest to coś moralnie niedopuszczalnego i niepotrzebnego" – powiedział Bosak. Czytaj także: Szczepan Wójcik, a Piątka dla Zwierząt: PiS wbił nóż w plecy rolnictwu! Hodowla zwierząt futerkowych atakowana… znowu "Natomiast PiS chce zrobić po raz kolejny recydywę, czyli zabić branżę na podstawie lewicowych potrzeb, i regularnych kłamstw, bo przecież lewica posługuje się propagandą np. w internecie upowszechnia mity, że zwierzęta na futra są żywcem obdzierane ze skóry, przecież to absurd i nieprawda" – mówił Konfederacji podkreślił, że "jest za tym, żeby w hodowlach były kontrole, żeby sprawdzać, czy zwierzęta są dobrze traktowane, i surowo karać tych, którzy nie pilnują standardów dobrego traktowania zwierząt, i włączyć do tej dyskusji nie polityków PiS i lewicowych aktywistów, ale profesorów od hodowli z SGGW, weterynarzy, hodowców innych branż, niech się wypowiadają". We wtorek prezes PiS Jarosław Kaczyński oświadczył, że w Polsce trzeba wprowadzić nowy porządek prawny dotyczący ochrony zwierząt i poinformował, że gotowy jest odpowiedni projekt ustawy. Liczymy na ponadpartyjne poparcie w tej sprawie – zaznaczył. Projekt zakłada zakaz hodowli zwierząt futerkowych, zakaz wykorzystywania zwierząt w celach rozrywkowych i widowiskowych, ubój rytualny tylko na potrzeby krajowych związków wyznaniowych, kontrolę społeczną ochrony zwierząt, bezpieczne schroniska oraz utworzenie rady ds. zwierząt przy ministerstwie rolnictwa. Projekt ma trafić do Sejmu jeszcze w tym tygodniu. PAP/jac/fot. FB
OYLdS. rrri0ihjw8.pages.dev/56rrri0ihjw8.pages.dev/40rrri0ihjw8.pages.dev/49rrri0ihjw8.pages.dev/29rrri0ihjw8.pages.dev/55rrri0ihjw8.pages.dev/98rrri0ihjw8.pages.dev/47rrri0ihjw8.pages.dev/54
zwierzęta obdzierane żywcem ze skóry